Zapadający we wtorek wyrok wyjaśni czy Google musi usuwać informacje na temat potencjalnych osób ze wszystkich indeksowanych przez tę wyszukiwarkę stron.
Skutki wyroku będą ważne dla wszystkich unijnych państw, w tym Polski. Wyrok zapada na tle sporu pomiędzy Google a hiszpańską agencją ochrony danych osobowych. Precedensowy wyrok odpowie nam na pytania: czy Google prowadzi działalność polegającą na "przetwarzaniu danych" w rozumieniu unijnej dyrektywy o ochronie danych osobowych i czy jest też administratorem danych osobowych zgromadzonych na stronach internetowych indeksowanych przez tę wyszukiwarkę.
W dzisiejszej dyrektywie o ochronie danych osobowych nie zostało uregulowane ,,prawo do bycia zapomnianym” co niewątpliwie postawi przed Trybunałem problem. Zastanawia fakt czy każdy, kto nie chce, by jego dane nie były indeksowane przez wyszukiwarkę internetową, może żądać bezpośrednio od Google, by usunął je lub zablokował, czy też ma się sam zgłosić do wszystkich właścicieli stron internetowych, na których te dane się znajdują. Orzeczenie Trybunału o bezpośrednim obowiązku Google jest trudne do wyobrażenia w praktyce, wręcz niewykonalne. Zwrócenie się Google do wszystkich właścicieli stron internetowych o usunięcie danych, pozostawia wątpliwość, czy te dane nie ukażą się w przyszłości na którejś ze stron internetowych.
Wyrok ETS wpłynie na kształt przyszłego rozporządzenia unijnego o ochronie danych osobowych, którego projekt przedstawiony został w styczniu 2012 r. przez Komisję Europejską.
We wtorek ma odbyć się również posiedzenie unijnej grupy roboczej ds. ochrony osób fizycznych w zakresie przetwarzania danych osobowych. Grupa ta ma wiele zastrzeżeń do polityki prywatności firmy Google. Zastrzeżenia dotyczą m.in. tego, że Google, łącząc dane z różnych serwisów i usług, może dokładnie monitorować nasze zachowania w sieci, nawet wówczas, gdy używamy zwykłej wyszukiwarki, z której korzystanie nie wiąże się z podawaniem naszych danych osobowych.
Anna Dziura
Subskrybuj
Zgłoszenie